Dla Ciebie.

Piszę to by zachowało się coś z czasu, gdy jest po raz pierwszy tak naprawdę ciężko. Gdy nie mogę przybiec do Ciebie z każdą moją słabością, podzielić się najdrobniejszą myślą. Chcę też abyś wiedział jak zmienia się mój punkt widzenia na to, co nas połączyło i na to, jaka jest nasza sytuacja. Wiem, że w stosownym czasie tutaj dotrzesz...

poniedziałek, 16 lipca 2007

16.07.2007


Wpadłeś dziś spiesznie do mojego biura, jak zwykle mogliśmy się chwilę poprzytulać. Za każdym razem, gdy rozmawiamy słucham Cię bardzo uważnie jakbym była wyczulona na to, co mówisz o żonie. Znosisz każdy jej ciężki dzień, trudny humor. Trudno się dziwić w końcu taką ją pokochałeś, z taką brałeś ślub i taką zaakceptowałeś. Tyle, że nie mogę się pozbyć wrażenia, że wciąż czujesz do niej coś bardzo ważnego. Złoszczą Cię jej zachowania, jest Ci przykro z jej powodu. Z taką lekkością mówisz „moja żona”. I złościsz się, że znowu chce wyjechać. Nie mogę się dziwić łączy was coś szczególnego, coś nierozerwalnego, R jest matką Twojego syna i Twoją żoną. To, dlatego z każdym dniem zaczynam czuć, że to, co jest między nami nie ma absolutnie żadnych szans, nawet gdybym się starała z całych sił. Nie sugeruję, że mnie okłamujesz i robisz to świadomie, być może gdzieś zatarła się Twoja miłość do R, ale ja, ją wyczuwam doskonale. Dlaczego wciąż jestem? Bo się łudzę, że zrozumiesz, że zmienisz punkt widzenia. Może pojawiłam się w Twoim życiu by Ci właśnie to uczucie uświadomić, może pokazać, że uda się przetrwać wszystko. Cieszę się, że łączy nas taka przyjaźń, mam nadzieje, że gdy zrozumiesz to, chociaż to nam pozostanie. Czytając to trudno pewnie uwierzyć, że piszę o człowieku, który jest moim marzeniem, z którym pragnę być. Ale kochać to dawać szczęście tej drugiej osobie, może Ty Twoje już znalazłeś, więc i ja postaram się być szczęśliwa z tą myślą. Kiedyś jak to przeczytasz to się uśmiejesz, co ona tu zgrywała za twardziela. Na pewno będę płakać i to pewnie kilka dni. Mój problem polega na tym, że przyzwyczaiłam się już do bólu. I we wszystkim staram się znaleźć jakiś pozytyw. Kiedyś mnie to zabije….

Brak komentarzy: