Dla Ciebie.

Piszę to by zachowało się coś z czasu, gdy jest po raz pierwszy tak naprawdę ciężko. Gdy nie mogę przybiec do Ciebie z każdą moją słabością, podzielić się najdrobniejszą myślą. Chcę też abyś wiedział jak zmienia się mój punkt widzenia na to, co nas połączyło i na to, jaka jest nasza sytuacja. Wiem, że w stosownym czasie tutaj dotrzesz...

czwartek, 9 sierpnia 2007

09.08.2007


Chyba dziś powinno pojawić się tutaj jakieś drobne podsumowanie. Jutrzejszą noc spędzamy wspólnie. Przetrwaliśmy te 30 ciężkich dni. Koniec mojego zawieszenia. Koniec z martwymi weekendami, koniec z samotnością i mam nadzieje koniec łez. Znowu będziemy pić wieczorami herbatę, śmiejąc się i dzieląc troskami dnia codziennego. Oby trwało to jak najdłużej, oby już się nie kończyło. To co czuję jest nie do opisania. Jestem tak strasznie otwarta na Ciebie i Twojego syna. Mogłabym się zastanawiać gdzie bym dziś była, co bym czuła, gdybyś się nie pojawił. Ale nie chcę nie potrzebuję tego wiem, że jestem we właściwym miejscu życia. Może nie ma tu jeszcze dla mnie oficjalnego bytu, ale wierze, że powstanie pewnego dnia. Tak jak powstało dla mnie miejsce w Twoim sercu. Trzy miesiące temu nigdy nie pomyślałabym, że dasz mi to wszystko czego tak strasznie potrzebowałam. Na szczęście życie zaskakuje. Mam ochotę ciągle wykrzykiwać, że Cię kocham tak strasznie, tak mocno, tak delikatnie niezdrowo już. Czuję się tak jakby ktoś na oścież otworzył mi drzwi do raju, do spełnienia wszelkich marzeń, do doskonałości. Stoję przed nimi i się uśmiecham, być może rozkoszuje się samą świadomością tej szansy. Wejdę jutro, wraz z przekroczeniem progu Twojego mieszkania.


Proszę nie pozwól by ktoś nam to odebrał, by to kiedykolwiek przeminęło.


Tak bardzo Cię kocham.

wtorek, 7 sierpnia 2007

07.08.2007


Jestem dziś potwornie zmęczona ponad 12 godzin ciągłego zamieszania i bycia wciąż w pełnym skupieniu. Zaczynam rozumieć, co znaczy zasypiać za kierownicą. Z drugiej strony jednak odczuwam taką satysfakcję, bo nie marnuje czasu, bo codziennie stawiam czoła nowym wyzwaniom i daje rade. A przecież nie ma Cię przy mnie. Mam jakąś taką niekończącą się potrzebę bycia samowystarczalną. Chyba ze strachu przed samotnością, albo to jakaś próba udowodnienia innym, że można. Może samej sobie chcę to udowodnić. Mój kryzys wewnętrzny wciąż trwa, choć dziś miałam całkiem dobry humor. Znowu stosuje metodę wypierania, udaje, że nie mam żadnego problemu, i wcale nic mi nie dolega. Nie lubię tych samotnych wieczorów w łóżku z komputerem na kolanach.
Szkoda, że Ty nie piszesz takiego bloga. Tak lubię czytać wiadomości od Ciebie to byłoby coś niesamowitego. A może dam Ci hasło do tego i będziemy wspólnie go tworzyć. To by była historia, mężczyzna i jego kochanka ;) Tego jeszcze nie było.

poniedziałek, 6 sierpnia 2007

06.08.2007


Znam słowo zdrada z tak wielu aspektów. Zostałam zdradzona, zdradzałam, jestem kochanką, zdradzanego mężczyzny. Czy mogę zdradę znać jeszcze dokładniej? Wszystkie z tych wyżej wymienionych sytuacji są tak strasznie nie komfortowe. Takie nie naturalne, przeczące porządkowi świata. Chciałabym to wyeliminować ze swojego życia. Ale to na razie nie będzie możliwe, lecz wierze, bardzo wierzę, że z tego można się wyplątać.
Dziś myślałam już, że wszystko nam się rozpada, że to nie przetrwa. Jest dokładnie tak jak mówiła wróżka, ale nie potrafię sobie z tym poradzić. Brak poczucia wartości jest chyba bardziej we mnie zakorzeniony niż myślałam. Albo zwyczajnie jestem niecierpliwa. Tęsknota, brak Twojej obecności, brak nieskrępowanej bliskości i brak świadomości, że jutro też będziesz kompletnie mnie ogłupia.
Muszę się przyznać, że po raz pierwszy w życiu, tęsknie również za Twoim dotykiem, pocałunkami, pożądliwym spojrzeniem, zapachem, smakiem skóry. Chciałabym Cie już poczuć tak mocno tak w pełni wiedzieć, że jestem Twoja i oddać się całkowicie. To jeszcze 4 dni i wreszcie będzie dobrze.

niedziela, 5 sierpnia 2007

05.08.2007


Tak się dziś zastanawiałam nad sobą i nad własnym życiem. Analizowałam mój poprzedni związek. Zawsze mi się wydawało, że mój eks bardzo mnie kocha. I żyliśmy w tym martwym związku, bo nie chciałam mu odbierać tej iluzji bycia kochanym. Choć on też z pewnością odczuwał, że nie jest dobrze. Kiedy zdecydowałam się to przerwać i odeszłam, on przyjął to nad wyraz spokojnie. Od naszego rozstania minął już miesiąc ani razu przez ten czas nie usłyszałam, że mnie kocha lub chciałby bym wróciła. Pisał wiadomości, ale nigdy nie przejawiał inicjatywy do czegoś więcej. Nie pojawił się, nie zaproponował spotkania. Czy więc kochał mnie tak jak mówił?

Nie zależy mi na jego uczuciu, dziś kocham innego mężczyznę. Jednak zaczynam się zastanawiać, nachodzą mnie dręczące myśli. Czy mnie się nie da kochać? Może M też uległ iluzji, może zaraz przestanie. Na dzień dzisiejszy nie mam zbyt optymistycznego doświadczenia, jeśli chodzi o związki. Mogłabym podsumować to w ten sposób, że każde uczucie kiedyś słabnie. Jeśli ludzie tego nie zauważą lub będą zbyt leniwi to ich związek umrze. A oni stracą czas. Ciężko to zrozumieć, szczególnie, gdy konfrontuje się to z początkiem znajomości, takim wspaniałym i niepowtarzalnym.

Choć jest w tym również coś dobrego z mojego związku powstała taka nie pisana przyjaźń. Świadomość polegania na sobie. Ja do tej pory mam taki zupełnie nieuświadomiony odruch, że na kłopoty zawsze eks. Mam nadzieje, że M zastąpi to miejsce, niestety w tej chwili nadal bardzo polegam na B.

Miał to być blog o kochance, o uczuciu i o trudnościach. A powoli staje się to blog o mnie. Należy pamiętać, że kochanka to też człowiek, który się boryka z wieloma problemami nie tylko z trudnym związkiem czy uczuciem. Kochanka ma też prace, dom, pasje i swoje własne doświadczenia.

05.08.2007


Tyle się dzieje w moim życiu, przed chwilą szykowałam się już na wyjazd do Opola po pierwszy w życiu własny samochód. Niestety jak to zwykle bywa nie wypaliło. Smutno mi, że w tak wysoko emocjonalnych momentach Ciebie przy mnie nie ma. Ale wierze, że kiedyś zadzwonię do Ciebie prosząc o pomoc a nie do byłego faceta. Mam wrażenie, że bywam jeszcze szalenie dziecinna. W chwilach kiedy możliwe staje się spełnienie mojego marzenia, natychmiast ulegam tak ogromnej ekscytacji jestem jak na wysokich obrotach po chwili kiedy się nie udaje spada mi forma i zaczynam odczuwać złe samopoczucie. Gdybym nie wchodziła tak wysoko upadek nie byłby tak bolesny. Mimo wszystko nie potrafię tego opanować, ulegam takiej własnej słabości. Wciąż zapalam się i gasnę. Chyba nie umiem mniej się cieszyć czy fascynować. I to jest takie bardzo sprzeczne z tym moim rozsądkiem we wszystkim co robie. Może faktycznie bywam bardzo impulsywna. Śledząc jednak historie tylko impulsy wywoływały jakieś przemiany. A może i lepiej, że auta nie będzie bo nie stać by mnie wtedy było na te nasze wyczekiwane wakacje. Są i plusy tej sytuacji. No to wracam do marnowania czasu:)

sobota, 4 sierpnia 2007

04.08.2007


Nie ma wpisu z wczoraj, niewiele miałam do napisania. Wczoraj był męczący dzień dla mnie. Zakończony refleksją, że muszę bardziej na siebie uważać, bo moje sprawne ciało to moja praca. Nie widziałam jeszcze instruktora bez nogi lub innej kończyny. Gdybym coś sobie złamała to nie mogłabym już tak tańczyć to byłby chyba koniec mnie. A tak poza tym wczoraj ciągle towarzyszyło mi takie odczucie, że jesteś własnością swojej żony. Nie wiem może za często spoglądałam na obrączkę, może jakieś inne myśli. W każdym razie odczuwałam to dotkliwiej niż kiedykolwiek, ale już nie narzekam, bo nie chce psuć tych chwil, które udaje nam się wyrwać z całego dnia. Mogło być gorzej, mogliśmy wcale się nie widywać.
A dziś stały rytuał weekendowy, zmarnować jak najwięcej czasu. Więc starałam się rano jak najdłużej spać, później kolejne przeciąganie czasu. Jakbym oszukiwała własną świadomość. Jest prawie, 17:00 czyli już sporo za mną. Tak sobie teraz myślę, że ja tak strasznie odliczam, a jeśli stanie się tak, że Twoja żona nagle zmieni decyzje, i zostanie. Wtedy nawet czasu nie będę mogła liczyć, bo nie będzie to miało żadnego sensu. Tak to byłaby chyba wizualizacja mojego najgorszego koszmaru. Jakim bym wtedy była marnym człowiekiem.
Czasem sobie myślę, że już tak strasznie się przyzwyczaiłam do tej samotności, że jeszcze pomyślę, że to normalne. A to wcale nie jest normalne, ani też właściwe. Znowu sumienie….

czwartek, 2 sierpnia 2007

02.08.2007


Dni wydają się uciekać coraz szybciej. Już nawet nie męczy mnie tak strasznie to czekanie. Czuje się jakby to koło czasu nabrało rozpędu. Już nie odliczam, nerwowo zerkając na zegarek. Zaczynam się cieszyć, że to tylko kilka dni bez Ciebie. Bardzo jestem dumna, że ten czas rozłąki nie był w stanie nas pokonać i choć bywały burze, my wciąż trwamy nawet mocniej niż na początku. Dużo się nauczyłam o sobie przez ten czas. Zrozumiałam, że potrafię się komuś oddać bez reszty. Choć do niedawna uważałam, że to niemożliwe. Udało Ci się zupełnie przegonić znieczulice, jaka mnie ogarnęła. I dzięki temu czuję się wolna. Jestem z Tobą i mam ten wspaniały wiatr w żagle kiedyś myślałam, że to niemożliwe. Chyba przestałam wierzyć w uczucia a przy Tobie znowu odzyskałam tą wiarę. I wiem, że już nie chce marnować swoich dni z powodu złych decyzji. Odzyskałam świadomość, panowania nad sobą i wiem, że można żyć tak jak się chce. Czasem to łatwiejsze niż można sobie wyobrazić. Byłam tak blisko popełnienia największego życiowego błędu, ale jakaś magia chyba mnie uratowała i to właśnie, dlatego tak nagle pojawiłeś się w moim życiu i w moim sercu. Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny.

środa, 1 sierpnia 2007

01.08.2007


Jakiś czas temu wspominałeś, że masz bardzo wyidealizowany obraz mnie. A dziś miałeś okazję zobaczyć mnie w trochę innej roli, kobiety, która potrafi umyć podłogę i może nawet trochę w roli gospodyni. Bycie kobietą to spełnianie wielu ról w życiu, a ja się akurat kobietą czuję.


Przeżyliśmy dziś wspólnie Twój ciężki dzień, chyba nawet całkiem dobrze nam poszło. Bo się nie pokłóciliśmy, nikt nie poczuł się odrzucony i zapomniany. Więc jest pozytyw.


No i mamy głośnego entuzjastę nas, który zawsze będzie sobie przypisywał rolę swata, ale się biedaczysko zagapił o dwa miesiące:)


Chyba jesteśmy szczęściarzami, co?

wtorek, 31 lipca 2007

31.07.2007


Minęły dokładnie dwa miesiące odkąd z oficjalnego, kwiecistego stylu zwracania się przeszliśmy do słowa kocham. Lubię zauważać takie sprawy mam wtedy wrażenie, że życie nie ucieka mi przez palce. Powiedziałeś mi, że mnie kochasz, takie niewielkie słowo a jaką ma ogromną siłę. Zawirował mi cały świat. Myślałam, że będę długo na to czekać, ale nadeszło niespodziewanie. I dokładnie w tym samym momencie, kiedy i ja chciałam już byś to wiedział. Pomyślałam sobie niedawno, że gdyby coś się między nami stało, lub gdyby stało się coś mnie to chcę abyś był tego świadomy, pomimo, że na początku postanowiłam poczekać. Jednak perspektywa, iż mógłbyś nigdy się o tym nie dowiedzieć, lub mogłabym nie mieć okazji Ci tego przekazać okazała się znacznie trudniejsza do zniesienia. Tak, dziś z pełną świadomością i pewnością w głosie mówię Ci, że Cie kocham. Choć jest to trudne uczucie, bolesne to chyba piękniejszego nie mogłam od losu oczekiwać.
Lubię, kiedy opowiadasz o swoim synu, jesteś wtedy taki szczęśliwy. Chciałam wprowadzić coś nowego do waszego życia, chciałam Cię zaskoczyć. Ale jesteś tak świetny w swojej roli, że się nie da. I bardzo dobrze. Pomyślałam sobie dziś nawet, że każda kobieta, znając Cie od tej strony, chciałaby mieć z Tobą dzieci.
A wracając do wczoraj wystarczy jedno przytulenie by wszelkie złe sprawy przestały istnieć i powiem tylko tyle, bo więcej nie trzeba.
Kocham Cię.

poniedziałek, 30 lipca 2007

30.07.2007


Kocham Cie mamo. Tylko Ty jesteś ze mną. Uratowałaś nas. Ty tak dużo o mnie wiesz. Wiesz, jaki jest ważny. Nigdy już nikogo nie posłucham. Wiem już, co jest ważne. Ukojenie nadeszło.

30.07.2007


Nalewam alkohol drżącymi rękoma. Nalewam dużo, żeby przestało boleć. Jestem złym człowiekiem, który wszystkich niszczy, jest egoistyczny. Bartosz wciąż pisze, że kocha, a Ciebie nie ma. Nic już nie widzę nie mogę opanować łez. Tak bardzo chcę, żeby przestało boleć. Właśnie wyszła ode mnie Marlena powiedziała mi, jaka jestem podła, że nie myślę o Twoim synu, że mam być dorosła. Rozbijam Ci rodzinę, niszczę ją swoją obecnością. Tak naprawdę to jestem zupełnie sama. Jestem teraz sama teraz, kiedy tak bardzo kogoś potrzebuję. To jest kara za to zło, które przyniosłam. Płaczę w głos, nie byłam na to przygotowana. Przecież ja sobie tego nie zaplanowałam. Może powinnam wrócić do Bartosza, może celowo ktoś to wszystko utrudnia. Wczoraj były moje imieniny, nikt nie pamiętał, zrozumiałam, że nie ma nikogo, dla kogo byłoby to ważne, zwykłe błahe imieniny a tak bardzo boli. To ten mój egocentryzm. Przepraszam jestem zła. Ciągle się pilnuje by nie wybuchać gniewem i nie udaje mi się. Zasłużyłam na potępienie. Dostałam tak wiele możliwości a stałam się zła. Dlaczego ten ból nie zabija? Jak mam jutro pojawić się w pracy taka sama skoro tak wiele się we mnie wydarzyło. Nienawidzę siebie samej. Wszystko w moim życiu jest na nie. Nie mam siły.

niedziela, 29 lipca 2007

29.07.2007


Przemyślenia przy malowaniu paznokci,


Tak właśnie maluje paznokcie, na bordowo. Dlaczego znowu na bordowo? Sama nie wiem chyba to forma jakiegoś mojego wewnętrznego krzyku, im więcej we mnie ciemnych kolorów, mocnego makijażu i nastroszonych fryzur. Tym dusza coraz trudniej zdobywa się na znoszenie ciężkich sytuacji. Zawsze byłam dość ekscentryczna, moje nastawienie można było odczytać po sposobie mojego poruszania, głównie tańca, po kolorze paznokci, stroju. Można by powiedzieć, że ten typ tak ma. Wszystko, co wewnątrz zostaje odzwierciedlone na zewnątrz. Może to jakaś forma krzyku. Wyrzucenia złych emocji. A może po prostu to już oznaka braku wakacji, szczególnie widoku i zapachu morza. Potrzeba nieskrępowanego tańca. Tak to są dwa moje wielkie sposoby na rozładowanie emocji, wyciszenie i relaks. Tak oczyszczam swoje wnętrze i odzyskuje spokój.
Musze o tym koniecznie pomyśleć, zanim całkiem przestanę sypiać. Przy M nauczyłam się, że tęsknota zawiera w sobie również ból fizyczny. Po 10 nie pozwolę jej się zjawić ani na chwilkę. Będzie musiała omijać mnie szerokim łukiem. Może o mnie zapomni całkowicie? Nie, bo nie ma uczuć bez tęsknoty.


Całuję Cię mój Skarbie wiem, że tutaj będziesz.

sobota, 28 lipca 2007

28.07.2007


Te dni bez Ciebie są jakieś matowe. Jakby brakowało mi chęci czy motywacji by wstać by zrobić coś pożytecznego. Czuje się jakbym przebywała w jakimś zawieszeniu przez weekend. Żyła w ciągu tygodnia i egzystowała w czasie weekendu. Wiem powiesz, że to nierozważne, że tak nie można. Uzależniłam się i to chyba wtedy, gdy już Cię przy mnie nie było. Jak to możliwe, ja chyba hoduje swoje uczucia, gdzieś w środku wewnętrznie. W każdym razie stworzyłam im idealne warunki do wzrostu, bo aż mnie samą czasem zaskakująJ (Pisałam maturę z biologii, stąd to porównanie). Zastanawiałam się dziś jak wielką zagadką jest moje życie. Zastanawiam się, co mi jeszcze szykuje. W końcu jeszcze do niedawna myślałam, że zostanę żoną innego człowieka. Jeden szalony zryw emocji i dziś jestem w zupełnie innym miejscu. Jak niewiele trzeba by zmienić bieg własnej historii. Trochę to chyba jednak przerażające. Zadziwia nas to jak mało jest tak prawdziwie pewnych spraw w naszym życiu.

piątek, 27 lipca 2007

27.07.2007


Otworzyłam okienko nowej wiadomości by napisać Ci jak mi źle. Rozmawiałam z Bartoszem, zostałam sama w domu i znowu poczułam się okropnie. Ale nie bede tego opisywać bedziesz się martwił a nie potrzebnie. W dodatku Ty też mi nie mówisz, jak Ci jest źle.

27.07.2007


Jak szybko minął nam ten tydzień z jednej strony to dobrze, z drugiej znowu mamy weekend. W piątki zawsze mamy spadek formy. Dziś wypadło na Ciebie. Nie wiem, co Cię gryzie, nie powiedziałeś wprost. Wspomniałeś tylko, że zgubiłeś swój drogowskaz. Czyli jakieś zwątpienie. W takich momentach chciałabym przyspieszyć czas, by móc już być przy Tobie, byś był taki uśmiechnięty jak wtedy, gdy było nam wspaniale. Przypomniało mi się jak na początku byliśmy skrępowani tym by się przyznać przed sobą, że najchętniej widzielibyśmy się codziennie. Mając teraźniejsze doświadczenie pewnie byłoby dla nas oczywistym, że widzimy się, kiedy tylko możemy. Pomimo tego, iż wróżka wczoraj próbowała uspokoić mój lęk to wciąż boję się, że mogę Cię stracić. Nie umiem chyba tego pokonać, a może i dobrze. Poczułabym się już zbyt pewnie. Tak bardzo chciałabym móc być przy Tobie w te wieczory, gdy jesteś zmęczony lub masz zły dzień. Przytulić Cię nic nie mówić i po prostu być, tak żebyś wiedział, że nie jesteś sam. Już tak strasznie tęsknię.

czwartek, 26 lipca 2007

26.07.2007


Byłam dziś u wróżki, to było dla mnie ogromne przeżycie, po raz pierwszy mi się to zdarzyło i nie ukrywam, że w dużej mierze było wywołane znajomością z Tobą. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co się wydarzy. Czy dane nam będzie szczęście? To, co przepowiedział tarot bardzo mnie podbudowało, pomimo kilku negatywów, wychodzi na to, że będę miała szczęście w życiu uczuciowym. Nie ukrywam, że cokolwiek wróżka nie powiedziała, ja przekładałam na rzeczywistość myślałam sobie to na pewno Ty a to Twoi rodzice a to Twoja żona. Wróciłam stamtąd bardzo optymistycznie nastawiona, silniejsza, pełna wiary. Mam nadzieje, że tym mężczyzną, o którym mówiła jesteś Ty. Dziś pragnę tego strasznie. Może i Ty powinieneś się do niej wybrać, albo lepiej nie, bo jeśli przepowie coś zgoła innego.
Byłam dziś w bardzo erotycznym nastroju, nie wiem czy to przez te czerwone szpilki czy tą spódnicę. Ostatnio zaczynam odczuwać coraz dotkliwiej, że brakuje mi Ciebie również od tej seksualnej strony. Choć nie jest to dla mnie priorytet. Bez Ciebie jakoś tak zaniedbuje moją kobiecość, uważam, że skoro nie ma Cie blisko to nie muszę być dla Ciebie piękna. Nic bardziej mylnego, muszę się wreszcie za siebie zabrać w końcu ta magiczna data zbliża się, na szczęście nieustannie.

środa, 25 lipca 2007

25.07.2007


Chciałam tu dziś napisać o Twoim synu, zatraciłam się w pisaniu i po przeczytaniu stwierdziłam, że to jest zbyt emocjonalne nawet jak na ten blog. Przesłałam, więc to Tobie, do przemyślenia.

Zastanawiam się właśnie nad tym jak bardzo potrzebny w życiu jest mi człowiek, który dobrze mnie zna i interesuje się moimi sprawami. Ty zdajesz się być mężczyzną, który tak intuicyjnie o tym wie. I widzę jak zajmują Cię moje sprawy, przekonania, upodobania. I jednocześnie wciąż przejawiasz taki głód mnie. Tak bardzo mnie to zaskakuje. Czuje się jakbym dostała wszystko to, czego brakowało mi przez tyle lat. Użyłeś słowa przeznaczenie, ja w ostatnim poście poddałam to wątpliwości. A może jednak masz rację, bo jak to racjonalnie wytłumaczyć?

wtorek, 24 lipca 2007

24.07.2007


Do człowieka, który potrafi tylko atakować….

Czy ludzie wybierają swój los? Czy istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Chyba nie do końca. Bardziej skłaniałabym się ku twierdzeniu, że ktoś z góry ustalił nam dany scenariusz. Przecież to nie może być tak strasznie przypadkowe. Może każdy z nas ma do przeżycia określoną dawkę szczęścia, smutku, i pozostałych uczuć. Indywidualnie wyciągamy wnioski ze spraw, jakie przynosi nam życie. To na tej podstawie zostaje rozpisany nasz los, osoby te ważne i te trochę mniej ważne. Nie chyba nie ma mniej ważnych osób. Przecież każdy czegoś nas uczy. Gdyby można było o wszystkim decydować, czy ludzie by umierali, rodzili się, kochali i wierzyli?

Bo czy świadomie wybrałabym swój los? Los tej drugiej, damy cienia, kochanki…? Nie tego nie wybiera się tak świadomie. Człowiek musiałby być wtedy bardzo zły z natury. Czy gdybym mogła nad tym panować, byłabym z mężczyzną, który codziennie wraca do swojego domu, do innej kobiety, bez względu na to, jaki ma do niej stosunek? Czy marzyłabym o człowieku, który nosi już na palcu obrączkę, a przy ołtarzu powiedział sakramentalne tak? Czy zawsze chciałam się ukrywać, milczeniem zbywać pytania o drugą połówkę, tłamsić swoje emocje. Czy chciałam być postrzegana, jako ta zła, nierozważna, naiwna?

Podobno każdy ma prawo kochać, dlaczego więc moje uczucie ludzie uważają za drugorzędne, dlaczego powszechnie uznaje się, że powinnam cierpieć i w pełni na to zasługuję. Dlaczego wytyka się mnie palcami? I uważa za kogoś pozbawionego ludzkich odruchów. Czy mam mniej wartości, bo nie mogę powiedzieć światu o tym, że jestem szczęśliwa, szczęśliwa z żonatym.

Czy jako mała dziewczynka wymarzyłam sobie, że mój ukochany będzie kładł się spać do łóżka w innym domu z inną kobietą? Ktoś zapisał mi takie przeznaczenie, dał mi trudną miłość. Czy nie mam jej przyjąć? Pozwolić na stratę sensu życia. Bo czyż uczucia nie są potęgą? Pewnego dnia tak po prostu się budzisz i wiesz, że nie istniejesz bez tej drugiej osoby. I nie jest też tak, że z dnia na dzień czujesz troszkę więcej i możesz się zatrzymać. To wybucha, zalewa Cie od środka. Albo jest albo nie ma tego wcale.

Mówisz odejdzie, oszuka, zostawi. Nawet, jeśli to czy umniejsza to moje uczucia, czy mając taką świadomość nie zaangażuję się aż tak mocno?

Może to oburzające, ale jako kochanka życzę wam takiego uczucia. Nic piękniejszego nie mogło mi się w życiu przytrafić. I niech was nawet krew zaleje, ale to prawda.

„Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety”
(Oscar Wilde)

poniedziałek, 23 lipca 2007

23.07.2007


Odczuwam lekki strach przed tym, że przeczytasz ten blog. Wreszcie poznasz prawdziwą mnie, taka ze wszystkimi humorami, słabościami. Jednocześnie boję się, że moja chęć bycia blisko może Cię trochę przerazić, przestraszyć w końcu Ty planujesz rozwód. Z jednej strony to chyba naturalne, że kobieta angażując się w związek z mężczyzną chce mu się całkowicie oddać, być tylko jego. Dziś, kiedy, w żartobliwy sposób weszliśmy na temat „naszego dziecka” zrobiło mi się jakoś ciepło na serduchu, że takie coś w ogóle przechodzi Ci przez gardło. Natomiast, kiedy wspomniałam o gotowaniu obiadów, z negatywnym zaskoczeniem zapytałeś czy tak bym chciała. Wycofałam się, uciekłam, jednak nie uważam tego gotowania obiadów za koszmar:) Nie chcę Cię przestraszyć. Po prostu takie wybieganie sprawia mi radość, to nie jest wcale tak, że już zaplanowałam dla nas życie w najdrobniejszych szczegółach.


Widzę jak się zmieniasz zarówno fizycznie jak i psychicznie, jak nabierasz wewnętrznej siły. Wydajesz się być szczęśliwy. Mówisz, że to moja zasługa, ale ja myślę, że tak naprawdę wszystko zawdzięczasz sobie. Jesteś wyjątkowym człowiekiem. Ta nasza bliskość jest czymś, co się nie zdarza codziennie. Tak proste sprawy jak przytulenie potrafią być tak ogromnym źródłem radości. Fascynujesz mnie, zadziwiasz. Budzę się i myślę, tylko o tym, że jeśli dane będzie nam się dziś zobaczyć to, stanie się to sensem mojego dnia.


Zaangażowałeś mnie dziś w coś, co jest dla Ciebie niezwykle ważne. Bardzo chcę Ci pomóc, a przede wszystkim być przy Tobie od samego początku tej wyboistej drogi do samego jej końca.

niedziela, 22 lipca 2007

22.07.2007


Mówienie o Tobie zmniejsza tęsknotę.

Miałam dziś po raz pierwszy okazję tak naprawdę się wygadać. Ktoś wreszcie rozumie, co czuje i nie potępia, nie odradza. Wraz z Tobą otwiera się nowy rozdział w moim życiu, nowi ludzie, nowe przemyślenia. Całkiem przyjemne. Zaczynam rozumieć jak bardzo mnie pochłonęło to wszystko. Jak dalece jestem zaangażowana. Nie potrafię już obojętnie przejść obok dzieci, wciąż się zastanawiam czy Kuba też taki jest. Kiedy widzę pary z dziećmi, uruchamiam wyobraźnie, czy dane i nam będzie tak spacerować? Czasem wydaje mi się, że czas stoi w miejscu a ja się przygotowuję na jego ponowny bieg. Czuje, że jestem ważna dla Ciebie, chyba po raz pierwszy to czuję tak całą sobą. Bo w końcu napisałeś do mnie wczoraj w nocy. Zaczynam się uśmiechać, bo już za parę godzin skończy się ten trudny weekend. I spotkamy się, spiesznie jak zawsze, ale znowu Cię dotknę, poczuję Twoją bliskość, podroczę się, zmarszczę nos.

Uwielbiam Cię, nie umiem i nie chcę tego zatrzymać. Jestem szczęśliwa. Dzięki Tobie czuję się kobieco, dzięki Tobie czuję się bezpieczna i zaradna. Przypomina mi się jak wspominałeś, że gdybyś mógł cofnąłbyś czas i nie pozwoliłby przytrafiło nam się to jeszcze raz. A ja dziś wiem, że mogłabym oddać każdy kolejny rok ze swojego życia by przeżyć każdą z naszych wspólnych nocy jeszcze raz. Dziś, kiedy tych nocy, czasowo nie ma doceniam ich blask.

Moje oczy błyszczą, na twarzy uśmiech. A przecież Cię tu nie ma. To wiara. Wiara przynosi szczęście, bo szczęście jest w nas tylko trzeba je odnaleźć. Chcę byś zmieniał mój świat każdego dnia. I tak bardzo Ci ufam. Ktoś wspaniałomyślny nam to zaplanował.


„Usunięcie z serca strachu i bólu rodzi prawdziwą wolność i prowadzi do wyzwolenia”

sobota, 21 lipca 2007

21.07.2007


Spędzam dzień samotnie, chyba przywykłam do tej ciszy wokoło. Tylko czasem coś tam w środku się buntuje.
Dziś towarzyszy mi „Niczyja” Agnieszki Chylińskiej, kolejny utwór do zestawu tych na ukojenie. Patrzę na zegarek tak powoli upływa czas. Dlaczego tak bardzo za Tobą tęsknię?
Nienawidzę weekendów.

piątek, 20 lipca 2007

20.07.2007


Kryzys, wywołany słowami kogoś obcego. Kto zupełnie nie ma pojęcia o mnie, o moim zaangażowaniu, o moich uczuciach. Wiele tak ciężkich do przełknięcia myśli. Zniosę to byle tylko on nie miał racji. Niech ktoś powie, że on się myli, że nic nie wie. Boję się, bo z każdym dniem jestem bardziej do Ciebie przywiązana. Bardziej pewna, że chcę być blisko Ciebie. Ciebie i Twojego syna. Nigdy nie pomyślałabym, że mam w sobie tak ogromne pokłady tego, czego nie chcę nazywać, przynajmniej jeszcze nie. Ty mnie zapewniasz, że jestem ważna, że będzie dobrze. Wierzę Ci, tak bardzo Ci ufam. Choć dziś tak się wzbraniałam przed tym byś mnie przytulił. Kiedy nachodzą mnie złe myśli wszystko interpretuje jednakowo. Tak wiele oddałabym za pewność, wiem, że nie mogę jej mieć. Tak bardzo chcę być blisko Ciebie. Tylko to jest ważne. Zrozumiałam po tym jak jedno Twoje przytulenie ukoiło moje zmysły. Mam wrażenie, że dziś oboje byliśmy bliscy łez. Czasem nie chcę byś mówił ciepłe słowa, bo jeśli pewnego dnia coś się zepsuje to będzie bardziej boleć. Choć nie boję się bólu to straty, Twojej straty nie umiałabym przełknąć. Mam w sobie tak wiele osobowości czasem jestem twarda, czasem słaba, czasem bezsilna, czasem zdeterminowana, ja szczęśliwa i ja cierpiąca. Mam świadomość, że to uczucie przez innych postrzegane będzie, jako drugorzędne, skazane na porażkę, pomimo to ja jestem gotowa na heroiczną walkę. Patrzę w przyszłość z podniesionym czołem, co napotkam?

czwartek, 19 lipca 2007

19.07.2007


Patrzę na Ciebie i widzę, że jest Ci źle, że się zamykasz. Czuję jak bardzo tego nie chcę, pocieszam Cię, ale w głębi czuję się bezsilna. Gdybym tylko mogła Cię przekonać do wiary w lepsze jutro. Ono istnieje, bo przecież pojawiłeś się w moim życiu to najlepszy dowód. Jak mam Cie przekonać byś docenił to, co masz. Byś spojrzał na ta sytuację trochę łaskawszym okiem. Pewnie powinnam się zacząć bać, że się zamkniesz, że stracimy ten wspaniały kontakt. A tak strasznie lubię te chwile, kiedy tak po prostu rozmawiamy, słuchamy się nawzajem z takim skupieniem, czas mija wtedy tak szybko. A my się śmiejemy, gestykulujemy, patrzymy na siebie w charakterystyczny sposób. To tak samo przyjemne jak pocałunki i pieszczoty.
Znam już datę wyjazdu Twojej żony, to buduje przynajmniej wiem, na co czekam:). Uwierz mi, że ten dzień będzie chyba jednym z moich bardziej udanych:). Pragnę Cię potrzebuję i już nie zamierzam tego ukrywać, ja tak strasznie chcę stać się Twoją codziennością. Zapytałeś mnie dziś czy jestem zazdrosna o Twoją żonę. Tak jestem. I wiesz już, dlaczego. Bardzo chciałabym byś kiedyś pozwolił mi się tak bardzo do siebie zbliżyć.
Nie opowiadałam Ci o czymś, co wywarło na mnie ogromne wrażenie, pracując ostatnio w „terenie”, przejeżdżałam obok nowo wybudowanego domu i niesamowite wrażenie wywarł na mnie jego widok a mianowicie, przez duże drewniane drzwi tarasowe wchodziło do domu może cztero letnia dziewczynka miała takie długie kręcone włoski. Kobieta (pewnie matka) powieszała pranie a obok niej w wózku leżał jakiś bobas. Był to jeden z piękniejszych widoków, jakie widziałam. Kobieta, która zupełnie poświęciła się swoim dzieciom. Wspaniała rodzina, ciepły dom z ogródkiem. Zastanawiałam się czy ja bym tak potrafiła. Na pewno bardzo bym chciała. Choć patrząc na moje życie w tej chwili, ciężko to sobie wyobrazić, jestem młodą kobietą, czasem krzykliwą, która stara się osiągać minimalne sukcesy. Jak to się ma do mojej fantazji? Kiedyś to wszystko porzucę, bo wiem, że mam w życiu również inną i pewnie ważniejszą rolę do odegrania. Jakoś ostatnio mam strasznie wyolbrzymiony instynkt macierzyński, sama nie wiem, dlaczego może po trochu przez Ciebie, może po trochu przez Kubę:). W każdym razie jest to całkiem przyjemne.

środa, 18 lipca 2007

18.07.2007


Dziś po raz kolejny próbowaliśmy się zastanowić nad tym jak to się stało, że tak się do siebie zbliżyliśmy. To w Twojej głowie zakiełkowała ta myśl, ja zrozumiałam Twoje intencje znacznie później. Strasznie miła jest świadomość, że mnie obserwowałeś i myślałeś o mnie, kiedy ja nie miałam o tym najmniejszego pojęcia. Myślę, że tak po prostu musi być, że ktoś tym wszystkim steruje. Patrzysz pewnego dnia na kogoś i widzisz więcej, inaczej, co więcej zaczyna Ci się to podobać. Jest tysiąc różnych wątpliwości, bo gdybym zmieniła pracę, to może nigdy by tego nie było, może gdybym nigdy się nie odważyła i nie zaczęła jej szukać to może też nic by między nami nie było. Pytanie rodzi pytanie. Jednocześnie przypominają mi się Twoje słowa, „dlaczego nie poznałem Cię dużo wcześniej”. I w związku z tymi rozważaniami przypomina mi się taki cytat:

„Nie widziałem jeszcze ludzi, którzy spotkaliby się w dobrym miejscu życia. Takiego miejsca w życiu nie ma i być nie może. Zawsze zdaje się, że jest zbyt późno czy zbyt wcześnie, że zbyt wiele doświadczenia albo, że zbyt mało. Zawsze coś stoi na przeszkodzie. To nie może mieć znaczenia”.
(M. Hłasko)

Tak bardzo Cię potrzebuję by rano się budzić, by się uśmiechać i żeby chcieć się zmieniać na lepsze. Jesteś najlepszym prezentem od losu. Bez Ciebie byłabym tak strasznie uboga w ten bukiet emocji, który mam dziś. Dziękuję.

wtorek, 17 lipca 2007

17.07.2007


Ostatnio chyba mam jakieś problemy ze sobą. Pozwalam sobie na okazywanie emocji, szczególnie tych związanych ze złością czy zdenerwowaniem. Nigdy nie miałam z tym problemu. Najgorsze, że przytrafia mi się to przy Tobie. Pewnie nie przebijam Twojej żony, ale zakładam, że nie jest to zachęcające. Jednak zaczęłam zauważać problem i spróbuje nad tym panować a jeśli mi się nie uda to z pewnością poszukam pomocy u specjalisty. Wiem już, do czego może prowadzić zaniedbanie w tej kwestii.
Jakoś zupełnie nie potrafię zostawić swoich myśli wyłącznie dla siebie. Wygadałam się już na temat tego bloga i mojej obsesji, czy raczej zwykłej złej zazdrości. Po raz pierwszy jestem o kogoś zazdrosna, w dodatku o Twoją żonę, wiem paranojaJ Dobrze, że ze mną jesteś, że mnie wspierasz. Pytanie, co z Tobą to ja Ciebie powinnam wspierać, bo w końcu to Ty żyjesz w dwóch światach. Postaram się to jakoś zmienić w sobie. W końcu ten czas jakoś zleci to tylko miesiąc.
Nie wiem czy już Ci mówiłam jak silnie działa na mnie Twój dotyk i zdaje się, że nie miałeś dziś obrączki, gdy do mnie przyszedłeś. Albo mi się wydaje, ale jakoś zupełnie nic mnie nie raziło, więc pewnie ją zdjąłeś. Dziękuję. Każdy Twój dotyk jest dla mnie jak nagroda tak długo wyczekiwana i cenna. Uwielbiam, kiedy dotykasz mojej twarzy, kiedy przytulasz mnie tak mocno do siebie. Czuje się wtedy jakby wszystko inne nie istniało. Jakby nie było czasu, przestrzeni. To coś niesamowitego, tym razem ja mam swój mikrokosmos.
Czasem złości mnie, gdy tak spokojnie słuchasz moich wątpliwości rozterek szczególnie tych dotyczących tego, co łączy Cię z żoną. Jesteś taki opanowany, wiem, że coś myślisz, ale nie wiem, co. Może czasem wolałabym abyś się gniewał, złościł. Sama już nie wiem. Chciałabym, aby ktoś
przyspieszył czas
.

poniedziałek, 16 lipca 2007

16.07.2007


Wpadłeś dziś spiesznie do mojego biura, jak zwykle mogliśmy się chwilę poprzytulać. Za każdym razem, gdy rozmawiamy słucham Cię bardzo uważnie jakbym była wyczulona na to, co mówisz o żonie. Znosisz każdy jej ciężki dzień, trudny humor. Trudno się dziwić w końcu taką ją pokochałeś, z taką brałeś ślub i taką zaakceptowałeś. Tyle, że nie mogę się pozbyć wrażenia, że wciąż czujesz do niej coś bardzo ważnego. Złoszczą Cię jej zachowania, jest Ci przykro z jej powodu. Z taką lekkością mówisz „moja żona”. I złościsz się, że znowu chce wyjechać. Nie mogę się dziwić łączy was coś szczególnego, coś nierozerwalnego, R jest matką Twojego syna i Twoją żoną. To, dlatego z każdym dniem zaczynam czuć, że to, co jest między nami nie ma absolutnie żadnych szans, nawet gdybym się starała z całych sił. Nie sugeruję, że mnie okłamujesz i robisz to świadomie, być może gdzieś zatarła się Twoja miłość do R, ale ja, ją wyczuwam doskonale. Dlaczego wciąż jestem? Bo się łudzę, że zrozumiesz, że zmienisz punkt widzenia. Może pojawiłam się w Twoim życiu by Ci właśnie to uczucie uświadomić, może pokazać, że uda się przetrwać wszystko. Cieszę się, że łączy nas taka przyjaźń, mam nadzieje, że gdy zrozumiesz to, chociaż to nam pozostanie. Czytając to trudno pewnie uwierzyć, że piszę o człowieku, który jest moim marzeniem, z którym pragnę być. Ale kochać to dawać szczęście tej drugiej osobie, może Ty Twoje już znalazłeś, więc i ja postaram się być szczęśliwa z tą myślą. Kiedyś jak to przeczytasz to się uśmiejesz, co ona tu zgrywała za twardziela. Na pewno będę płakać i to pewnie kilka dni. Mój problem polega na tym, że przyzwyczaiłam się już do bólu. I we wszystkim staram się znaleźć jakiś pozytyw. Kiedyś mnie to zabije….